• Najlepszy miód
    jakiego mieliście okazję spróbować!
Produkty w koszyku : 0
Razem : 0.00
Pokaż koszyk | Panel klienta

Pasieka Pszczeli Azyl w czasopiśmie pszczelarskim!

25.06.2016

Witajcie :).

Musze się pochwalić, iż ozdobną barcią którą wykonałem w garażowym zaciszu, zainteresowało się wydawnictwo, tworzące pszczelarskie pismo „Pasieka”. Napisałem artykuł na ten temat oraz wysłałem do wydawnictwa kilka zdjęć, które gromadziłem podczas realizacji  projektu. Artykuł ukazał się w numerze 2/2014. W wersji elektronicznej można go znaleźć pod linkiem: https://pasieka24.pl/index.php/pasieka-czasopismo-dla-pszczelarzy/107-pasieka-2-2014/1295-ozdobna-barc-w-pasiece?hitcount=0

Pasieka_2014nr02

Poniżej artykuł i zdjęcia :).

Pewnej zimy zrodził się w mojej głowie pomysł, by wykonać ul ozdobny. Założeniem było to, by z zewnątrz stylizowany był na staropolską barć, a w środku ukryty był korpusowy 10-ramkowy ul wielkopolski. Ważne też było to, by ul był zamieszkały przez rodzinę pszczelą oraz miał być ulem produkcyjnym, z którego pozyskam miód. Z tego względu projekt barci musiał umożliwiać sprawne wykonywanie przeglądów i nie utrudniać obsługi ula.

Pewnego majowego dnia jadąc do pracy zobaczyłem na poboczu dwie ścięte topole. Spytałem właściciela, czy mogę pozyskać z nich korę opowiadając mu o całym projekcie. Z uzyskaniem zgody nie miałem najmniejszego problemu. Po przyjeździe na miejsce pomierzyłem drzewo i za pomocą siekiery zaznaczyłem dookoła interesujące mnie płaty. Zależało mi na tym, aby korę zdjąć w jak największych kawałkach. Podważałem prostokąty kory razem z warstwą drewna za pomocą siekiery i szpadla. Musiałem robić to bardzo powoli, by kora nie pękła. Świeże płaty kory były bardzo elastyczne i dawały się nagiąć zgodnie z moimi założeniami. Mimo wszystko zostawiłem je do schnięcia na 5 dni. Przez ten czas zająłem się produkcją stelaża, do którego przymocowałem korę. Stelaż miał składać się z 3 kół wykonanych z metalowego ocynkowanego płaskownika. Następnie każde koło musiałem nawiercić dookoła w równych odległościach by móc później przymocować do nich listewki. Zacząłem robić to zwykłą wiertarką i nie był to najlepszy pomysł, ze względu na to, że dość często łamały się wiertła. Dopiero przy użyciu wiertarki stołowej praca poszła sprawnie. Na rysunku widać w jaki sposób nawiercone były koła i w jaki sposób przymocowałem do nich listewki za pomocą śrub.

Korpus

Korę przymocowywałem do listewek. Było z tym dużo pracy, gdyż płaty ciąłem za pomocą szlifierki kątowej, a później wkrętami trzeba było trafiać przez warstwę kory w środki listewek. Miejsca łączenia płatów maskowałem drobnymi kawałkami kory, które przyklejałem za pomocą pianki montażowej. Gdy wszystko było już gotowe przyszedł czas na impregnację. Od środka i od zewnątrz ul został pomalowany bezbarwnymi impregnatami do drewna.

Wnętrze barci

Najtrudniejszym do wykonania i najbardziej pracochłonnym elementem był daszek barci. Najpierw musiałem zrobić drewnianą konstrukcję, w której deski były wycięte w kształt koła. Na środku, za pomocą grubego wkręta przykręciłem drewnianą tralkę. Od jej wysokości zależał spadek daszka, dlatego dobrałem ją tak, by daszek ładnie wyglądał. Na zewnątrz koła w równych odległościach poprzybijałem gwoździe. Wszystko to jest ukazane na rysunku.

daszek

Następnie zrobiłem z drutu pszczelarskiego szkielet rozciągając go od czubka tralki do każdego gwoździa wbitego na obrzeżach okręgu. Do drutu przymocowywałem siatkę z tworzywa sztucznego, używaną podczas dociepleń budynków styropianem. Gdy cała konstrukcja była gotowa, wybrałem się na pobliskie jezioro po trzcinę. Wybierałem grube jednosezonowe łodygi, które ścinałem sekatorem ogrodniczym, wiązałem w pęczki i przywoziłem do domu. Po uzbieraniu odpowiedniej ilości, na podwórku przycinałem ją do odpowiedniego wymiaru, obierałem z liści i za pomocą drutu pszczelarskiego wiązałem w malutkie wiązki. Mocowałem je drutem warstwami do wcześniej wykonanego stelaża z drutu i siatki. Była to najtrudniejsza i zabierająca bardzo dużo czasu czynność. Trzcina została zakonserwowana czterema warstwami bezbarwnego impregnatu z woskiem. W sumie na wykonanie całego daszka poświęciłem cztery dni solidnej pracy. Efekt był jednak wspaniały. Nie sądziłem nawet, że sam, bez żadnego wcześniejszego doświadczenia w podobnych pracach będę w stanie wykonać nieprzeciekający daszek kryty trzciną.

Krycie trzciną

Ostatnimi elementami były podstawa ula i wylotek. Podstawę wykonałem z drewna, wycinając z połączonych desek koło za pomocą wyrzynarki. Do koła przykręciłem trzy nogi wykonane z dębowego kołka. Wylotek udało się zrobić z wykończonej na półokrągło deski. Wszystko zostało pomalowane kilkoma warstwami impregnatu.

Cały ul przed zasiedleniem musiałem dokładnie wywietrzyć przez kilka tygodni z zapachu farb i impregnatów. W docelowym miejscu, w którym miał stać, ułożyłem kostkę z kamiennego bruku, by pod podstawą nie rosła trawa oraz by wszystko ładnie wyglądało.

Gotowa barć

Obecnie „barć” stoi u mnie przed domem, jest zasiedlona pszczołami i wzbudza ogromne zainteresowanie wśród odwiedzających mnie gości. Przeglądy zajmują mi więcej czasu, ze względu na to, że muszę sięgać głęboko do „studni” z kory, aby wyjąc ramki z dolnego korpusu. Ponadto trzcinowy daszek ma dużą wagę i żeby samemu go zdjąć i założyć, trzeba się sporo nagimnastykować. Niedogodności rekompensuje jednak wygląd i myśl, że wymyślony samemu projekt zdał egzamin. W przyszłości planuję jeszcze zamocować nad wylotkiem deskę z wypaloną nazwą pasieki.

Łukasz Bogucki